Konstrukcje aparatów skrywają zarówno wyjątkowo skomplikowane rozwiązania, jak i idealne w swej prostocie. Są i takie, które niewiele się zmieniły na przestrzeni dziesięcioleci. Najpopularniejsza konstrukcja aparatów SLR, czyli jednoobiektywowe lustrzanki, niezmiennie bazuje na tej samej zasadzie. Zmienił się rozmiar materiału światłoczułego, dodano automatyczne ustawianie ostrości (AF), zastąpiono kliszę cyfrową matrycą, ale podstawa działania została niezmieniona – umieszczone w samym środku korpusu lustro. Dodano mniejsze bądź większe usprawnienia, ale aparaty te bazują na tej samej zasadzie – światło wpada przez obiektyw do komory lustra, gdzie w trakcie kadrowania jest odbijane do wizjera. Niewielka część światła skierowana jest w przeciwną stronę – do czujnika AF oraz układu pomiaru światła (o ile aparat takowe posiada). W momencie wciśnięcia spustu migawki lustro podnosi się, tak by światło mogło wpaść prosto na kliszę lub matrycę. Ruch lustra powoduje chwilową utratę obrazu w wizjerze, wprowadza korpus w drgania, mniej lub bardziej daje się słyszeć odgłosy klapania, a także ogranicza maksymalną szybkostrzelność aparatu (nawet reporterskie lustrzanki nie przekraczają wartości kilkunastu zdjęć, a i te osiągi to popis inżynierów). Do tego dochodzi chwilowy brak pomiaru światła oraz ostrości (lustro podniesione nie dostarcza światła do układu AF) i wielu innych czynników, które ograniczały możliwy rozwój sprzętu foto.
Canon, wypuszczając w 1965 r. model Pellix, próbował zmienić podejście do tematu. Wprawdzie nadal korzystał z lustra, ale było ono wykonane z półprzepuszczalnego materiału, a samo lustro nie podnosiło się w trakcie wykonywania zdjęć.
Drugie podejście (EOS 1N RS) również nie wzbudziło zainteresowania. Z perspektywy czasu, wydaje się, że Canon swoim pomysłem wyprzedził epokę. Stosując tę technologię w czasach analogowej fotografii, zalety (m.in.: brak ruchomego lustra oraz pomiar TTL) były zdecydowanie mniej istotne od wad (m.in.: o 1/3 dłuższy czas naświetlania, mały i ciemny wizjer), dlatego porzucono dalszy rozwój tej konstrukcji.
W 2010 r. firma Sony zaprezentowała linię aparatów SLT (Single-lens translucent), również opartą na technologii półprzepuszczalnego lustra. W przeciwieństwie do analogowego Pellix’a SLT korzystają z cyfrowych matryc. Sony, zatrzymując lustro, pozbyło się szeregu problemów, które stały na drodze do rozwoju aparatów. Zwłaszcza w kwestii, zdobywającej coraz to większe rzesze zwolenników, możliwości kadrowa z podglądem na żywo (Live View). Firma Sony w swojej konstrukcji doprowadziła do skierowania większej części światła na matrycę (jednocześnie rekompensując utracone światło podbiciem sygnału), a resztę wiązki skierowała na czujnik układu AF i pomiaru światła. Dzięki temu, zarówno używając wizjera (elektronicznego), jak i podglądu na żywo, aparat korzysta z systemu AF detekcji fazy, który jest wyraźnie szybszy od detekcji kontrastu. Dodatkowo, wykonując serię zdjęć, system AF oraz pomiar światła nie tracą dostępu do informacji, co wyraźnie wpływa na poprawność i szybkość działania obu modułów.
Eliminując ruch lustra, Sony pozbyło się mechanizmu odpowiedzialnego za podnoszenie oraz opadanie lustra, co w konsekwencji nieco wyciszyło odgłosy wykonywanych zdjęć (nadal słychać pracę migawki), zyskało miejsce w komorze lustra, a także zwiększyło niezawodność sprzętu – mniej ruchomych elementów, to mniej części do serwisowania.
Klasyczne lustra w aparatach SLR wykonane są ze zdecydowanie twardszego materiału. Tworzywo, które zastosowało Sony w aparatach SLT, jest bardzo delikatne. Jest to kompromis między ilością oraz jakością przepuszczanego światła względem trwałości zastosowanego materiału. Nie trudno sobie wyobrazić, że inżynierowie mogli zastosować znacznie twardszy materiał, np. szybkę spawalniczą, która coś tam przepuszcza, coś tam odbija, a i jest wyjątkowo odporna na odpryski. Półprzepuszczalne lustro umieszczone w aparatach SLT można uszkodzić, np. próbując je czyścić, czy też dotykając palcami. W tym miejscu chcielibyśmy podkreślić, jak ważna jest ostrożność i jak bardzo jest to delikatny materiał, który swoją “twardością” zdecydowanie bardziej zbliżony jest do mocno naprężonej folii, niż do klasycznego lustra w aparatach SLR. Jakikolwiek nacisk lub zarysowanie mogą bezpowrotnie zniekształcić powierzchnię lustra w SLT.
Jak dbać o lustro w aparatach SONY SLT
Zalecamy ostrożność w momencie wymiany obiektywu, bo to wtedy przedostaje się najwięcej brudu do środka komory lustra, a więc również i na samo lustro. Wtedy też może dojść do przypadkowego uszkodzenia mechanicznego. Szczególną uwagę należy stosować zwłaszcza w trakcie czyszczenia matrycy, kiedy to w celu dotarcia do niej, mamy możliwość ręcznego podniesienia lustra. To właśnie wtedy powierzchnia lustra jest narażona na zniszczenie. Polecamy zredukować do minimum podnoszenie lustra w celu wyczyszczenia matrycy lub przekazanie aparatu do serwisu w celu bezpiecznego wykonania niezbędnych czynności przywracających czystość na matrycy oraz w komorze lustra.
Jak czyścić lustro SONY SLT
Paprochy mają to do siebie, że potrafią dostać się w niemal każdą szczelinę. Kwestia czasu, nieostrożności lub czystości otoczenia. Brud do komory lustra dostać się może na wiele sposobów, m.in.: w trakcie zmiany obiektywu, przez konstrukcję aparatu/obiektywu. Zdarzają się konstrukcje obiektywów zmiennoogniskowych, które zasysają powietrze wraz ze zmianą ogniskowej. Czyszczenie lustra w aparatach SONY SLT należy wykonywać ze szczególną ostrożnością lub zlecić to zadanie specjalistom. Producent, jako jedyną dostępną formę, zaleca czyszczenie przez delikatne przedmuchanie gruszką (odpowiednią do czyszczenia sprzętu fotograficznego, bez zawartości talku, itd.). Jakakolwiek ingerencja, np. pędzelkiem lub szmatką, mogą uszkodzić powierzchnię lustra. Jeśli nie czujesz się na siłach, by podjąć się czyszczenia lustra, możesz wysłać aparat do serwisu, gdzie w kontrolowanych warunkach technicy podejmą się próby wyeliminowania brudu z powierzchni lustra.
Uszkodzone lustro w aparacie SONY SLT
W przypadku kontaktu ostrego lub tłustego przedmiotu z powierzchnią lustra w aparatach SLT może dojść do nieodwracalnego uszkodzenia jego struktury. W takiej sytuacji jedynie wymiana całego elementu przywróci sprzęt do stanu sprzed zniszczenia.
Podsumowując:
- lustro w aparatach SLR (potocznie zwanych: “lustrzankami”) niewielką część światła kieruje do czujnika AF oraz pomiaru światła, a zdecydowaną większość do wizjera optycznego,
- lustro w aparatach SLR podnosi się na czas rejestracji zdjęcia, a następnie opada,
- dzięki półprzepuszczalnej konstrukcji, lustro w aparatach SONY SLT nie podnosi się w trakcie wykonywania zdjęć,
- lustro w aparatach SLT mniejszą część światła kieruje, m.in. do czujnika AF, a większą na matrycę, skąd pochodzi obraz wyświetlany w wizjerze elektronicznym,
- lustro w aparatach SLT jest bardzo delikatne, nie należy tej powierzchni dotykać,
- czyszczenie powinno odbywać się jedynie za pomocą gruszki do czyszczenia sprzętu fotograficznego,
- jakiekolwiek mechaniczne usuwanie zabrudzeń z lustra w aparatach SLT może zakończyć się jego uszkodzeniem.